Rumunia- najmniej…

Rumunia- najmniej skorumpowana w regionie, najszybciej rozwijająca się w Europie. O co chodzi z tymi protestami?
Wiadomości TVP, informacyjne ramię partii rządzącej, w bezprecedensowy sposób poparły kolorową rewolucję w Rumunii, emitując materiał, którego nie powstydziłyby się Fakty TVN czy Gazeta Wyborcza.
Rumunia to jeden z tych krajów Europy Środkowej, w których od kilku lat rozgrywana jest kolorowa rewolucja, czyli projekt pozademokratycznej zmiany władzy za pomocą ruchawki ulicznej.
Pod różnymi pretekstami rozgrywają się owe kolorowe rewolucje, choć ich głównym kontekstem jest batalia o rynek energetyczny oraz szerzej — kontrolę gospodarki danego kraju. Im bardziej szumne i strzeliste hasła na transparentach, tym bardziej prozaiczne interesy.
Pretekstem kolorowej rewolucji w Rumunii jest „walka z korupcją”. 10 sierpnia w Bukareszcie miał miejsce duży protest w „obronie demokracji”, czyli w intencji obalenia premiera, którego partia wygrała wybory zdobywając 45% głosów (PiS rządzi zdobywszy 37% głosów). Wiadomości TVP oddały głos jedynie zwolennikom antyrządowego puczu, twierdząc, że jest to protest przeciwko „biedzie i korupcji na najwyższych szczeblach władzy”. Zdecydowanie potępiono też brutalność policji. Nie potępiono brutalności protestujących, którzy zmaltretowali młodą policjantkę, która trafiła do szpitala w stanie ciężkim, z groźbą trwałego paraliżu. Stwierdzono wreszcie, że dymisji „skorumpowanych urzędników domagał się zarówno Waszyngton, jak i Komisji Europejska — bez rezultatu”.
Jak rzeczywistość ma się do tej politycznej propagandy? Dobra argumentacja powinna być oparta na liczbach.
Rumunia — najmniej skorumpowana w regionie, najszybciej rozwijająca się w Europie

Czy korupcja w istocie jest jakimś wyróżniającym się problemem Rumunii? W istocie Rumunia wyróżnia się w kwestii korupcji — w ten jednak sposób, że ma jej najniższy poziom spośród wszystkich swoich sąsiadów. Według Transparency International – Corruption Perception Index 2017 w Rumunii wynosi 48, co lokuje ją na miejscu 59 spośród 180 krajów. Rumunia graniczy z pięcioma krajami i wszystkie one mają wyższy poziom korupcji, jakimś jednak „cudem” nie ma w nich burd ulicznych „bo korupcja”. Współczynnik korupcji u sąsiadów Rumunii: Serbia 41 (miejsce 77), Bułgaria 43 (miejsce 71), Ukraina 30 (miejsce 130), Mołdawia 31 (miejsce 122), Węgry 45 (miejsce 66). Jakoś nie przypominam sobie, by Wiadomości TVP martwiły się korupcją na Węgrzech, która jest przecież wyższa niż w Rumunii. Co więcej, według Transparency International to w Rumunii poziom korupcji w ostatnich latach maleje, podczas kiedy w Polsce i na Węgrzech — rośnie. W 2015 Polska miała współczynnik korupcji 63, w 2016 — 62, a w 2017 spadł do 60 (im więcej punktów tym lepiej). Wyprzedzają nas nie tylko Zjednoczone Emiraty Arabskie i Katar, ale i afrykańska Botswana. W okresie rządów Orbana Węgry zanotowały jeszcze ostrzejszy zjazd w dół: z 55 pkt w 2012 do 45 w 2017 — w tym roku zostaną prawdopodobnie wyprzedzone przez Białoruś, która ma bardzo pozytywny trend wzrostu (29 pkt w 2013 –> 44 pkt w 2017).

Uliczne protesty mają być prowadzone także „przeciwko biedzie”. Tyle że to właśnie obecne rządy dość dynamicznie ową biedę niwelują. W okresie półtorarocznych rządów obecnej koalicji wynagrodzenia wzrosły o 18%.Spadły obciążenia podatkowe, spadło bezrobocie (do 4,5%). Rumunia jest także najszybciej rozwijającym się krajem Europy. Rozwija się szybciej niż Chiny. W 2017 poziom wzrostu PKB Rumunii wynosił 6,9% i ustępował niewiele jedynie Irlandii (7,2%). Według aktualnych prognoz unijnych w roku 2018 Rumunia będzie miała najwyższy wzrost w UE. Według prognoz The Economist do roku 2019 Rumunia będzie najszybciej rozwijającym się krajem całej Europy. Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców Polskich pisze, że w Rumunii pod obecnymi rządami ma miejsce cud gospodarczy, dokonywany własnymi siłami, bez istotnego wkładu kapitału zagranicznego, i jeśli trend się utrzyma to już niedługo Rumunia przegoni Polskę.
Korupcja i zła sytuacja gospodarcza jako powody protestów w Rumunii to pusta retoryka maskująca grę polityczną o zupełnie inną stawkę i toczoną z zupełnie innych powodów.
Kolejny odcinek wojny gazowej: złoża czarnomorskie

Prawdziwym podłożem kolorowej rewolucji w Rumunii jest kwestia energetyczna, a także spór o model rozwoju kraju, oparty na własnych zasobach i siłach (za czym opowiada się rządząca z przerwami od 2012 partia PSD), przeciwko czemu występuje koteria neokolonialna, optująca za rozwojem sterowanym przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Frakcję neokolonialną aktywnie wspiera Bruksela i Waszyngton.

Aktualna 100-tysięczna manifa, która kreuje się na ruch społeczny jest oczywiście kolejnym epizodem wojny energetycznej, choć zapewne większość wyprowadzonych na ulicę poczciwin, pełnych dobrych intencji, nie rozumie w czym bierze udział. Stawką jest 40 mld dol. 10 lipca parlament uchwalił rewolucyjne prawo, dzięki któremu Rumunia może się stać jednym z kilku państw świata niezależnych energetycznie (a to jest warunek sine qua non, by mówić o niepodległości kraju). Dokładnie miesiąc później w stolicy organizowane są wielkie protesty. Wprowadzone prawo uderza w interesy m.in. niemieckiego E.On (zob. Black Sea Gas: Dragnea Defeats the Deep State with its Own Weapons). Deutsche Welle grzmi więc: „To nie jest demokracja! Dragnea i jego pachołki muszą zostać trwale powstrzymani”.
Polski rząd nie dąży niestety do niezależności energetycznej, choć Polska ma do tego potencjał surowcowy i technologiczny. Dąży jedynie do podmycia rosyjskiego monopolu energetycznego poprzez dywersyfikację. Dobre i to, ale rząd Rumunii dąży do niezależności. Według danych Eurostatu z 2015 Rumunia jest trzecim największym producentem gazu w UE (11 mld m3 rocznie), po Wielkiej Brytanii i Holandii. Własna produkcja energii pokrywa w Rumunii ok. 75% zapotrzebowania. Rumunia może znacznie zwiększyć produkcję gazu dzięki zasobom offshore — w wodach przybrzeżnych Morza Czarnego. Tylko jeden koncern – amerykański ExxonMobil zamierza wydobywać w Rumunii 6,3 mld m3 gazu rocznie.

Polska prawica mocno jest zafiksowana na partnerstwie Polski z Orbanem, który gromko potępia neokolonialne elity zachodu, całkowicie służalcze wobec wielkiej oligarchii finansowej. W swoim ostatnim wystąpieniu programowym zapowiedział odejście do lamusa elit roku 1968, czyli kres lewackiej Europy. Problem jednak w tym, że Orban jest zależny energetycznie od Rosji, więc nie jest on prawdziwym głosem suwerenności Europy Środkowej. W tym samym wystąpieniu wyraźnie popiera ekspansję rosyjskiego monopolu energetycznego w Europie. Tymczasem likwidacja tego monopolu to warunek podstawowy dla upodmiotowienia Europy Środkowej. Wybór między pożytecznymi idiotami odwołującymi się do retoryki liberalno-lewicowej, wspierającymi de facto interesy oligarchii zachodniej a między pożytecznymi idiotami odwołującymi się do retoryki nacjonalistycznej, wspierającymi de facto interesy oligarchii wschodniej — jest wyborem czysto pozornym, gdyż oligarchie te są ze sobą zblatowane, także na poziomie instytucjonalnym Kreml i Bruksela pracują wespół w zespół na rzecz Nord Stream, by wspólnie trzymać za twarz ambicje młodych rynków Europy Środkowej. Wbrew pozorom nie jest to partnerstwo, które narodziło się w 2010 wraz z budową pierwszej nitki Nord Stream, lecz powstało znacznie wcześniej: właśnie w owym 1968, co opisałem w tekście Dlaczego Europa Zachodnia poparła stan wojenny w Polsce.
Orban rozumie te uwarunkowania, ale prowadzi politykę na rzecz rozwoju Węgier a nie Europy Środkowej. Głosem na rzecz interesu całej Europy Środkowej jest Trójmorze a głównie trzy kraje: Chorwacja z oknem adriatyckim, Rumunia z oknem czarnomorskim oraz Polska z oknem bałtyckim. Rumunia i Chorwacja to dla Polski najbardziej pewni sojusznicy, gdyż są to kraje najmniej zależne od rosyjskiego gazu (Chorwacja 66% gazu własnej produkcji, Rumunia w 75% niezależna energetycznie). Uzasadniając nowe prawo Dragnea mówi: „Nie możemy tolerować tego, że Rumunia wciąż utrzymuje zależność od Rosjan”.
Założeniem nowego prawa jest doprowadzenie do sytuacji, aby ponadnarodowe koncerny, które dysponują licencjami wydobywczymi, profitami dzieliły się ze społeczeństwem rumuńskim. Nowe podatki mają przynieść budżetowi do 40 mld dol. do roku 2040. Dzięki temu jeden z najbiedniejszych krajów Unii bardziej zbliży się do unijnej średniej. Głównym jednak jego założeniem jest, by minimum 50% wydobywanego w Rumunii gazu sprzedawane było na lokalnym rynku. Dzięki temu Rumunia stanie się w pełni niezależna energetycznie a jej gospodarka dostanie tani gaz, który wydatnie wzmocni rozwój kraju.

Nowe prawo zostało potępione przez wielkie koncerny zainteresowane pozyskiwaniem rumuńskiego gazu: ExxonMobil (USA), Lukoil (Rosja), OMV (Austria). Delegacja koncernu OMV udała się na rozmowy do prezydenta Iohannisa, który zawetował nowe prawo. Dragnea zapowiedział, że jeśli prezydent będzie blokował reformy zostanie przegłosowany jego impeachement.
reszta jest tu: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10228
#swiat #rumunia #gospodarka #polityka #gazociag #tvpis #neuropa #4konserwy

Powered by WPeMatico